Jordania to jedna wielka pustynia? Otóż nie - jej różnorodność zaskoczyła mnie bardzo. Zobaczcie sami.
Informacje ogólne
Jordania zaskoczyła mnie na wielu płaszczyznach. Wyobrażałam, że to jedna wielka pustynia z jałową ziemią, na której nic nie rośnie i monotonnym krajobrazem oraz dość nachalnymi, dbającymi tylko o swój interes ludźmi. To co zobaczyłam na miejscu zupełnie mnie zaszokowało.
Po pierwsze krajobrazy. Nie spodziewałam się tak dużych różnic terenu oraz zmian temperatury. Ilość kolorów i faktur gór była bardzo fascynująca. Jedne były nierównomiernych kształtów w kolorze piasku lub pomarańczy, inne wyglądały jak górki z piasku, jeszcze inne były czarne i ostro zakończone.
W ciągu 4 dni przejechaliśmy ok 900 km wynajętym samochodem. Najpierw z lotniska w Ammanie Kings Highway pojechaliśmy na południe prosto na pustynię Wadi Rum, ponieważ tam mieliśmy 2 noclegi. Na trasie były piękne punkty widokowe oraz wstąpiliśmy na herbatkę do Samiego, który ma kawiarenkę na jednym z głównych punktów widokowych trasy - nie sposób go ominąć.
Drogi i widoki zapierające dech w piersiach i wymagające umiejętności dość sprawnego kierowcy.
Pustynia Wadi Rum
Ponieważ przylot na lotnisko w okolicach Ammanu mieliśmy w południe, a na lotnisku sporo czasu zajęło nam wynajęcie auta, wymiana waluty, załatwienie wizy dla dziecka oraz załatwienie karty sim (Internetu) to Wadi Rum byliśmy po zachodzie słońca ok. 19:00. Mieliśmy w planach pojechać na zachód słońca pierwszego dnia ale Kings Highway była dość wymagająca i zajęła sporo więcej czasu niż trasa przez pustynię. Ze względu na malowniczą trasę Kingd Highway, punkty widokowe, które odwiedziliśmy, przerwę na herbatkę u Samiego oraz niesamowite widoki uważam, że wybór tej trasy, to był bardzo dobry wybór :).
Z Beduinem, który miał zawieźć nas w głąb pustyni na nocleg umówiliśmy się na parkingu w Wadi Rum Village przy wjeździe do rezerwatu. Ponieważ byliśmy tam po zmierzchu do campu dotarliśmy późna nocą. Nocowaliśmy w miejscu z klimatem w nieogrzewanych namiotach. Obóz nazywał się Beduin Star Trail Camp. Wybrałam to miejsce ponieważ szukałam obozu z klimatem, w którym można potańczyć z Beduinami, posiedzieć wieczorem przy ognisku, napić się herbatki z kardamonem i porozmawiać z lokalsami o ich życiu, tradycjach i rodzinach. Obóz prowadza Beduini, którzy mieszkają tam z pokolenia na pokolenie - prowadzi go 5 braci z pomocą Egipcjanina.
Klimat w obozie był niesamowity. Były tańce rytualne z okrzykami lwa, tańce egipskie, śpiewy (w tym Sławomir "Miłość w Zakopanym" i "Oczy zielone" ha ha). Beduini niesamowicie gościnni i mili. Z chęcią opowiadali o swoich rodzinach, ale ich żony to był temat tabu. Obozy prowadza mężczyźni, a kobiet nie widzieliśmy na całej pustyni, tak jakby nie miały tam wstępu.
Zaraz po przyjeździe Beduini wyciągnęli z piachu jedzenie:
Potem zaczęła się biesiada i tańce. W obozie mieszkaliśmy w nieogrzewanych namiotach przy temperaturach w nocy w lutym ok. -1 C
Obawiałam się bardzo temperatury, ale mieliśmy odzież termiczną, czapy i ilość koców do woli, a dla dzieciaków spanie w namiotach było ogromną frajdą. namioty były z łazienkami z normalnymi toaletami, a woda ogrzewana była przez panele słoneczne.
Widok z okna naszego namiotu był skierowany na bezkres pustyni. Co ciekawe myślałam, że z racji na skrajne warunki higieniczne możemy mieć problem z zemstę Faraona, ale nic takiego nas nie spotkało.
Kolejny dzień rozpoczął się od śniadania i jeep tour'u po pustyni. Zastanawiałam się jaki sens ma jeżdżenie 5 godzin po pustyni na pace tym bardziej, że nie jestem zwolennikiem rajdów samochodowych. Powiem tak - to było najlepsza cześć wyjazdu. Mogę powiedzieć nawet, że pobiło Petrę na głowę :).
Na pustyni odbyliśmy wyścigi rajdowe walcząc o życie na pace, spotkania bliższego stopnia z wielbłądami, odwiedziliśmy małe straganiki w głębi pustyni z lokalnymi pamiątkami, wspinaliśmy się na szczyty, przeciskaliśmy wąwozami, malowaliśmy buziaki farbkami ze skruszonych pomarańczowych skał, jeździliśmy na desce z górek z piachu, graliśmy w piłkę, byliśmy w scenerii Gwiezdnych Wojen. Widzieliśmy również rytuał prażenia i mielenia ręcznego kawy oraz odprawialiśmy tańce na pustyni. Wymieniać by można bez końca. Dzieciaki przeżyły tam przygodę życia i jak to podsumowały - było lepiej niż w Energyladii :) - to chyba najlepsza rekomendacja.
Na pustyni urzekła mnie cisza, która najlepiej było poczuć o wschodzie i zachodzie słońca. Nasz Beduin, imieniem Basil, zawiózł nas w cudowne miejsce na zachód słońca.
Polecam spędzić na pustyni przynajmniej dwie noce, to pozwala poczuć magię tego miejsca. Z pewnością tu jeszcze kiedyś wrócimy.Petra
Kolejnym etapem naszej wyprawy była Petra.
My zdecydowaliśmy się na przejście szlaku w jedną stronę, ponieważ obawialiśmy się, że dzieciaki nie dadzą rady przejść całego szlaku do Monastyru. Nasze obawy się potwierdziły ponieważ szlak w jedna stronę (w większości z góry w dół) pokonaliśmy w około 5 godzin na oparach sił dzieciaków - był to więc dobry wybór.
Jak skorzystać z tego szlaku? My zaparkowaliśmy auto na parkingu przy głównym wejściu do Petry (poza sezonem był pełen więc w sezonie może być problem z zaparkowaniem na nim). Potem daliśmy się namówić na taksi w górę szlaku do tylnego wejścia do Petry (koszt ok. 20 jod za 5 osób). Potem wzięliśmy shuttle - bus od wejścia do szlaku - kolejne 5 jod od osoby. Szlak prowadził w górę ok. 45 min do Monastyru, a potem już tylko w dół. Część szlaku do Monastyru była dzika i wspaniała, praktycznie bez turystów. Olbrzymie góry i przepaści, ale szlak bardzo bezpieczny. Na szlaki, pomimo braku sezonu, był otwarty mały punkt gastronomiczny.
W pobliżu Monastyru były restauracyjki i można było skorzystać z toalety. Tu zaczęła się część szlaku oblężona przez turystów.
W Petrze na szlaku znajduje się pełno straganów, można spotkać wiele bezdomnych kotów, Piratów z Karaibów, biedne osiołki wiozące na swoim grzbiecie ludzi po stromych schodach, wielbłądy oraz Lokalsów pędzących na koniach.
Szlak nad Morze Martwe
Prosto z Petry ruszyliśmy nad Morze Martwe. Trasa była bardzo malownicza i spotkaliśmy na niej dużą ilość wielbłądów. Trasa, od strony Petry, ma oznaczenie 35, potem trzeba jechać trasa nr 60, a potem trasa nr 65, aż dotrze się do Morza Martwego. Trasa jest niesamowicie kręta i malownicza z widokiem na przepiękną dolinę na końcu. Niestety nie udało się tego ująć na zdjęciach.
Jak już wcześniej wspomniałam do Morza Martwego dotarliśmy niestety już po zachodzie słońca (niebieskie zdjęcie poniżej - widać na nim solankowe obrzeża morza). Ponieważ go nie zobaczyliśmy za dnia to koniecznie musimy tam wrócić :).
Dostęp do Morza Martwego jest dość utrudniony. Wejścia na plaże są często płatne, albo możliwe poprzez przejście przez hotele, które każą sobie słono płacić za dostęp. Moim zdaniem najlepsza i najbardziej malownicza jest darmowa plaża przy trasie 65 (lokalizację można znaleźć na mapach google wpisując free beach dead see). Na plaży dobrze mieć buty do wody. podobno przy tej plaży i wielu innych są takie beczkowozy z ciepłą wodą przy którym można wziąć ciepły prysznic za ok 2 jody i opłukać się z soli, co jest szczególnie istotne jeżeli ktoś jest przejazdem. Nie wiem jak to działa - nie sprawdzałam na własnej skórze. Są również wody termalne ze słodką wodą, w których można się opłukać (nawet takie bezpłatne).
Madaba
Ostatni nocleg zaplanowaliśmy w Madabie ze względu na chęć zobaczenia góry Nebo oraz bliskość lotniska. Polecam sieć hoteli Black Iris w centrum Madaby. Mają świetną lokalizację, super standard oraz pyszne jedzenie, przy stosunkowo niskiej cenie.
Rano przed wylotem pojechaliśmy jeszcze na Górę Nebo na której Bóg objawił się Mojżeszowi i wskazał mu ziemię obiecaną.
Na szczycie znajduje się muzeum w którym można zobaczyć przepiękne mozaiki.
Co mnie jeszcze zaskoczyło w Jordanii? Watahy dzikich bezpańskich psów oraz przerażająca ilość śmieci oraz szaleńcza jazda Jordańskich kierowców. Nagabywanie dało się tylko odczuć w Petrze przy straganach i na szlaku. Poza tym wszędzie ludzie byli mili i szanowali nasza przestrzeń.
Warto także wiedzieć, że:
- jedzenie najlepiej kupować w małych miejscowościach nieturystycznych ponieważ jest tam dużo taniej,
- Lokalsi maja inne ceny dla siebie a inne (czasem kilkakrotnie wyższe) dla turystów - dlatego o wszystko trzeba się targować,
- jedzenie przy Petrze można w restauracyjce kupić przykładowo za 13 jod, a kilka km poza miastem za 1,5-2 jod dokładnie to samo,
- trzeba uważać na bezpańskie psy, które szczególnie po zmroku wydawały się przerażające,
- w okresie zimowym dobrze ubierać się na cebulę i mieć ze sobą odzież termiczną ze względu na duże skoki temperatur,
- dobrze zabrać ze sobą (nawet zimą) krem z filtrem ponieważ już w pierwszy dzień po jeździe po pustyni byłam czerwona jak burak,
- takie rzeczy jak wymiana walut (tylko w ARAB BANK - bez prowizji), zakup Internetu (Orange) najlepiej załatwić na lotnisku ponieważ potem jak się nie będzie w dużym mieście to będzie z tym problem,
- dobrze mieć ze sobą gotówkę ponieważ poza stacjami paliw praktycznie wszędzie płaci się gotówką,
- większość hoteli nie honoruje ściągania z karty i chcą płatności na miejscu (pomimo, że bookingu była inna informacja) - często chcą gotówkę,
- jak robi się długie trasy to lepiej mieć zatankowane auto do pełna, bo ze stacjami paliw bywa różnie, a na terenach górzystych paliwo schodzi bardzo szybko,
- dobrze zakupić Jordan Pass będący wizą i uprawniający do wejścia do większości atrakcji za darmo (dzieci do 12 r.z. wchodzą wszędzie za darmo, a wizę dla nich trzeba kupić w Akabie na lotnisku)
- z Beduinami najlepiej dogadywać się przed przyjazdem, żeby mieć pewność ceny i zakresu świadczonych usług (np. przez grupy dotyczące Jordanii na FB - ja polecam Al Basli +962772246914 - poczciwy człowiek i nie zdziera z człowieka).
- na pustynię dobrze zabrać sobie coś do zjedzenia w warunkach polowych w środku dnia ponieważ większość obozów serwuje rano śniadanie, a wieczorem ok. 19, obiadokolację. Można oczywiście dokupić coś u Beduinów lub poprosić ich, żeby przywieźli coś z wioski za dodatkową opłatą, ale jak ktoś liczy każdy grosz to cenna rada :).
Na tym zakończyliśmy naszą 4 dniową przygodę z Jordanią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz